Planujesz sklep B2B? Sprawdź, jak dobrać platformę i ustawić procesy
Autor
Digital Vantage TeamData publikacji
Czas czytania

Udostępnij:
Co znajdziesz w tym artykule
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego sklep B2B tak często „nie działa” jak zwykły e-commerce, mimo że na pierwszy rzut oka wszystko wygląda podobnie? Ten artykuł pomoże Ci to uporządkować — krok po kroku pokaże, jak zaprojektować system sprzedaży dla klientów biznesowych, który naprawdę ułatwia im życie (a nie tylko dodaje kolejny formularz do wypełnienia).
Nie będziemy mówić ogólnikami. Przejdziemy przez konkretne elementy — od ról użytkowników i indywidualnych cenników po wybór technologii, integracje z ERP czy automatyzację procesów, które mogą oszczędzić Ci godzin ręcznego klikania.
Dowiesz się między innymi:
- jak e-commerce B2B działa w praktyce — i dlaczego rządzi się zupełnie inną logiką cen, płatności i uprawnień niż handel detaliczny,
- jak zaprojektować role i cenniki — kto kupuje, kto zatwierdza, a kto może negocjować rabaty lub ustalać limity zamówień,
- jak wybrać technologię i platformę B2B — od prostych rozwiązań SaaS po bardziej elastyczne systemy headless, które można zintegrować z Twoim CRM lub ERP,
- jak przygotować procesy i dane, by sklep nie tylko „działał”, ale też rzeczywiście wspierał obsługę zamówień i relacje z klientami.
Nie jest to teoretyczny przewodnik, który obiecuje cuda. To raczej zbiór doświadczeń — trochę technicznych, trochę biznesowych — dla właścicieli firm i startupów, którzy chcą wejść w sprzedaż B2B z głową. Może nie od razu wszystko zadziała idealnie, ale z dobrze przemyślanym planem da się uniknąć chaosu i wdrażać kolejne elementy krok po kroku.
Wstęp
Kiedy mówimy „e-commerce”, większość osób widzi ten sam obrazek: koszyk, płatność online, paczkomat pod blokiem. Proste, znane, detaliczne. Ale w świecie B2B wszystko wygląda… trochę inaczej. Tu sprzedaż to nie jednorazowa transakcja, tylko część większej układanki – relacji, procesów i ustalonych zasad współpracy.
Firmy nie „kupują” w klasycznym sensie. Składają zamówienia w ramach konkretnych limitów, cenników i procedur. Często robią to ludzie, którzy z właścicielem firmy mają tyle wspólnego, że wysyłają mu raport pod koniec miesiąca.
Jeśli prowadzisz produkcję, hurtownię albo dystrybucję, pewnie już to znasz. Zamówienia spływają mailem, cenniki żyją w Excelu, a faktury krążą po folderach „do księgowości”. Wszystko działa — do momentu, aż przestaje. Wtedy pojawia się myśl: może jednak warto to uporządkować. I właśnie tu wchodzi e-commerce B2B – nie jako kolejny sklep internetowy, ale jako cyfrowe centrum obsługi klientów biznesowych.
Zamiast telefonów z pytaniem „czy to jeszcze macie?”, klienci logują się na swoje konta, widzą indywidualne rabaty, faktury i stany magazynowe w czasie rzeczywistym. A Ty? Przestajesz być operatorem zamówień i znowu możesz zająć się tym, co naprawdę rozwija biznes: relacjami, ofertą, strategią.
Czym różni się e-commerce B2B od klasycznego sklepu internetowego
Pierwszy błąd, który często widzę u przedsiębiorców, to założenie: „Zrobimy sklep B2B tak samo jak B2C, tylko z loginem.”
Brzmi rozsądnie — dopóki nie zacznie się sprzedaż.
To trochę jak próba sprzedaży floty samochodów przez salon detaliczny. Produkt niby ten sam, ale zasady gry, proces i uczestnicy zupełnie inni. W B2B klientem nie jest osoba, tylko organizacja. A za każdym zamówieniem może stać mała armia ludzi: ktoś wysyła zapytanie, ktoś je akceptuje, ktoś inny płaci. System musi to rozumieć.
Dlatego dobrze zaprojektowany sklep B2B powinien:
- rozróżniać role użytkowników (kupujący, zatwierdzający, administrator),
- obsługiwać zakupy na fakturę i limity kredytowe,
- prezentować indywidualne cenniki i rabaty,
- wspierać workflow akceptacji zamówień, zamiast klasycznego „dodaj do koszyka”.
Pamiętam klienta z branży budowlanej, który przez lata sprzedawał wyłącznie telefonicznie. Gdy wdrożyliśmy prosty portal B2B, w którym każdy kontrahent miał swoje konto, rabaty i historię faktur, dział handlowy odzyskał… 20 godzin tygodniowo. Nie dlatego, że system „sprzedawał za nich”. Po prostu klienci mogli wszystko załatwić sami — kiedy chcieli, z dowolnego urządzenia.
I to jest właśnie sens B2B e-commerce. Nie chodzi o to, by zastąpić handlowca, tylko by dać mu narzędzie, które uwalnia go od powtarzalnych zadań.
Role użytkowników i uprawnienia – jak ułożyć strukturę konta firmowego
W B2B każdy klient to nie pojedynczy użytkownik, lecz mała organizacja: z działem zakupów, księgowością, przełożonym i kimś, kto na końcu akceptuje przelew. Dlatego projektowanie sklepu zaczyna się nie od koszyka, ale od ról.
Wyobraź sobie: Anna z działu zakupów składa zamówienie. Piotr, jej szef, musi je zatwierdzić. Magda z księgowości pobiera fakturę, a Tomek z logistyki chce tylko sprawdzić status dostawy. Każde z nich potrzebuje innego dostępu.
Każda z tych osób potrzebuje innego dostępu — i właśnie to umożliwia nowoczesny e-commerce B2B.
Dobrze zaprojektowana platforma pozwala nadać użytkownikom role i uprawnienia dopasowane do ich obowiązków: kto może zamawiać, kto akceptuje, kto widzi ceny, kto zarządza danymi firmy.
W nowoczesnym sklepie B2B wygląda to mniej więcej tak:
- Administrator konta – pełny dostęp do danych firmy, cenników, rabatów, faktur i ustawień.
- Kupujący – dodaje produkty do koszyka, tworzy wnioski zakupowe, ale nie zawsze finalizuje transakcję.
- Zatwierdzający / Manager – akceptuje zamówienia przed wysyłką.
- Logistyk – widzi statusy dostaw i dokumenty WZ.
- Księgowość – dostęp tylko do faktur, historii płatności i raportów.
Dzięki takiemu podziałowi po stronie klienta panuje porządek, a po Twojej — spokój. Chaos zaczyna się wtedy, gdy każdy ma „pełny dostęp”, bo tak było szybciej na początku.
Z mojego doświadczenia: jednym z najczęstszych błędów przy wdrażaniu B2B jest pominięcie tego etapu. Wielu właścicieli myśli: „Zacznijmy prosto, bez ról – najwyżej dodamy potem.”
Problem w tym, że „potem” oznacza migrację danych i chaos w fakturach. Dużo taniej i spokojniej jest to zaplanować od początku – nawet w najprostszej formie.
Cenniki, rabaty i indywidualne warunki handlowe
W sprzedaży B2B cena to nie liczba, tylko relacja. Brzmi banalnie, ale kto pracował z kontrahentami, ten wie: to właśnie tu zaczynają się schody.
Dla klienta indywidualnego cena jest widoczna na stronie — koniec tematu. W B2B zależy od historii współpracy, wolumenu, terminu płatności, a czasem od humoru negocjatora po drugiej stronie (tak, też się zdarza).
Kiedy liczba stałych kontrahentów przekracza kilkadziesiąt, Excel zaczyna przypominać pole minowe. Dlatego w dobrze zaprojektowanym systemie B2B ceny zarządza się na trzech poziomach:
- Cenniki grupowe – np. hurt, detal, partner, VIP. Aktualizujesz je zbiorczo, bez żmudnego przeliczania arkuszy.
- Ceny indywidualne – przypisane konkretnym klientom lub wynikające z ich historii zakupów. Po zalogowaniu widzą dokładnie to, co ich dotyczy.
- Rabaty dynamiczne – zależne od wartości koszyka, ilości lub częstotliwości zakupów. Motywują do większych zamówień, bez konieczności cięcia marży.
Dobrze zaplanowany model cenowy nie tylko porządkuje ofertę, ale i uspokaja relacje z klientami. Bo nic tak nie psuje współpracy, jak sytuacja, gdy dwóch partnerów z tej samej branży porównuje ceny przy kawie — i odkrywa, że jeden z nich płaci o 15% więcej.
Integracja z ERP – klucz do spójności
To, co w B2C jest prostą tabelą z cenami, w B2B wymaga synchronizacji z systemami księgowymi i magazynowymi (ERP).
To właśnie tam znajdują się informacje o rabatach, cenach netto/brutto, stanach i limitach kredytowych.
Dzięki integracji sklep pobiera aktualne dane w czasie rzeczywistym, a Ty unikasz nieporozumień w stylu:
„Na stronie mam 18,90 zł, a na fakturze 20,50 zł – to jak to w końcu jest?”
W praktyce integracja ERP z e-commerce’owym modułem B2B daje spokój: wszystko jest w jednym miejscu, a klient zawsze widzi swoje aktualne ceny.
Przykład z praktyki
Pracowaliśmy kiedyś z firmą dystrybuującą materiały budowlane, która miała 200 klientów, z czego każdy miał własny rabat, sposób dostawy i osobny opiekun handlowy.
Wcześniej każde zamówienie trafiało mailem – handlowiec musiał sprawdzić rabat, wystawić fakturę i ręcznie zaktualizować stany w ERP.
Po wdrożeniu portalu B2B wszystko działało automatycznie:
klient logował się, widział swoje ceny, aktualne stany, mógł zamówić 24/7 – bez dzwonienia, bez błędów.
Efekt? Dział handlowy odzyskał 30% czasu, a klienci chwalili się, że mogą „zamawiać jak w normalnym sklepie, tylko po swoich cenach”.
To właśnie ten moment, w którym e-commerce B2B przestaje być tylko „sklepem dla firm” i zaczyna być narzędziem do relacji i oszczędności – dla obu stron.
Wybór platformy B2B – od prostych do zaawansowanych
Wybór platformy e-commerce B2B to trochę jak wybór samochodu dla firmy — każdy ma silnik i koła, ale różnice wychodzą dopiero w trasie. Jeden spali mniej, drugi wymaga serwisu co miesiąc, a trzeci… po prostu nie nadaje się do jazdy po Twojej drodze.
Najczęstszy błąd, który widzę? Wybieranie systemu „na zapas”. Z myślą: „weźmy coś większego, kiedyś się przyda.” Efekt bywa przewidywalny — płacisz za funkcje, których nikt nie używa, a zespół i tak nie ma czasu nauczyć się podstaw.
Dlatego lepiej podejść do tego z chłodną głową. Nie chodzi o to, co robi największe wrażenie na prezentacji, tylko o to, co realnie pasuje do Twojego etapu rozwoju.
1. SaaS (np. Shopify B2B, Shoper, IdoSell)
To idealna opcja, jeśli chcesz po prostu zacząć. Szybko sprawdzić, jak Twoi klienci reagują na sprzedaż online, bez angażowania działu IT i stawiania serwera.
Nie musisz martwić się o aktualizacje, hosting czy bezpieczeństwo — płacisz miesięczny abonament i korzystasz z gotowych modułów „z półki”.
SaaS sprawdza się, gdy:
- masz prostą ofertę (do kilkuset produktów),
- chcesz ograniczyć koszty wdrożenia,
- działasz w małym zespole bez własnego administratora,
- zależy Ci na gotowych integracjach (płatności, kurierzy, ERP).
Zaleta: błyskawiczne uruchomienie i niski próg wejścia.
Ryzyko: ograniczona elastyczność — gdy zechcesz dodać nietypowe workflow, role użytkowników czy niestandardowe cenniki, system może powiedzieć „nie da się”.
2. Open-source (np. WooCommerce, PrestaShop, Shopware)
Tutaj zaczyna się większa swoboda — i większa odpowiedzialność. Masz pełną kontrolę nad kodem, hostingiem i integracjami, więc możesz zbudować dokładnie to, czego potrzebujesz.
To rozwiązanie dla firm, które mają albo własny zespół techniczny, albo sprawdzonego partnera IT. Pozwala dodać indywidualne cenniki, konfiguratory produktów czy niestandardowe logiki rabatowe — wszystko, co w SaaS byłoby „poza planem abonamentowym”.
Open-source ma sens, gdy:
- masz rozbudowaną ofertę (setki lub tysiące SKU),
- potrzebujesz integracji z ERP, WMS czy CRM,
- chcesz uniknąć uzależnienia od jednego dostawcy (tzw. vendor lock-in),
- planujesz rozwijać system długofalowo.
Zaleta: elastyczność i niezależność.
Ryzyko: wyższe koszty utrzymania — aktualizacje, testy, hosting i bezpieczeństwo są już na Twojej głowie.
3. Pół-headless i headless
To już liga dla firm, które wiedzą dokładnie, po co im taka architektura. Headless oznacza, że rozdzielasz backend (logikę i dane) od frontendu (czyli tego, co widzi użytkownik). Brzmi technicznie, ale daje ogromną swobodę.
Możesz mieć różne fronty – np. osobne wersje dla Polski, Niemiec i Wielkiej Brytanii – a wszystko spinać jednym zapleczem danych. To rozwiązanie docenią firmy, które działają na kilku rynkach, mają wiele kanałów sprzedaży lub planują łączyć B2B i B2C w jednym ekosystemie.
Headless ma sens, gdy:
- sprzedajesz w kilku krajach i walutach,
- chcesz połączyć B2B i B2C,
- potrzebujesz zaawansowanych integracji (ERP, PIM, CRM),
- zależy Ci na maksymalnej wydajności i świetnych wynikach Lighthouse/Core Web Vitals.
Zaleta: skalowalność i niezależność od frontu.
Ryzyko: wyższy koszt wdrożenia i konieczność posiadania kompetentnego zespołu technicznego.
W praktyce
Z moich obserwacji wynika, że:
- około 70% firm zaczyna od SaaS, żeby nauczyć klientów korzystania z platformy i poukładać procesy,
- 20% później przechodzi na open-source, gdy liczba klientów i integracji rośnie,
- a 10% inwestuje w headless, bo działają już na kilku rynkach lub mają własne systemy ERP/WMS.
Nie ma jednej „najlepszej” technologii. Jest tylko ta najmądrzejsza na dziś — taka, która nie zablokuje Ci rozwoju, ale też nie pożre budżetu na start. A jeśli coś się zmieni? Cóż, od tego są migracje. Ważne, byś miał świadomość, dokąd ta droga ma Cię doprowadzić.
Workflow B2B – jak wygląda proces zamówienia od logowania do faktury
Jedna z największych różnic między sklepem B2C a B2B? Sposób, w jaki klienci kupują.
W sprzedaży detalicznej to proste: ktoś widzi produkt, klika „dodaj do koszyka” i płaci kartą. Impuls, emocja, szybka decyzja.
W B2B to raczej proces — często wieloetapowy, z udziałem kilku osób i całym łańcuchem akceptacji po stronie klienta. Dlatego dobrze zaprojektowany sklep B2B nie powinien próbować tego upraszczać na siłę, tylko odzwierciedlać naturalny rytm zakupowy firmy.
1. Logowanie i personalizacja
Po zalogowaniu klient nie powinien widzieć „sklepu ogólnego”. Zamiast tego — panel dopasowany do jego firmy: konkretne produkty, indywidualne ceny, rabaty i statusy zamówień jego zespołu.
W kilku projektach, które mieliśmy okazję wdrażać, sama personalizacja skróciła proces zakupowy nawet o 30%. Handlowcy przestali wysyłać PDF-y z ofertami, a klienci sami znajdowali to, czego potrzebowali.
Przykład:
Klient z branży HoReCa loguje się i widzi wyłącznie produkty dla gastronomii, z aktualnymi rabatami i promocjami regionalnymi.
Z kolei klient z sektora budowlanego ma zupełnie inny katalog i terminy dostaw — dopasowane do jego harmonogramu.
To może brzmieć jak detal, ale w B2B właśnie takie szczegóły robią różnicę.
2. Koszyk i zatwierdzenia
Tu zaczyna się prawdziwe B2B. W tym modelu nie zawsze kupuje osoba decyzyjna.
Dlatego sklep musi pozwalać na tworzenie „projektów zamówień” — roboczych koszyków, które trafiają do akceptacji managera.
W praktyce wygląda to tak:
- Pracownik działu zakupów dodaje produkty do koszyka.
- System automatycznie wysyła powiadomienie do przełożonego.
- Manager akceptuje zamówienie lub wprowadza limit kwotowy.
- Dopiero wtedy zamówienie trafia do realizacji.
Dla klasycznego e-commerce to zbyt skomplikowane, ale w świecie B2B to codzienność.
Automatyzacja tego etapu oszczędza godziny pracy i zmniejsza liczbę błędów, które zwykle wynikają z ręcznego przeklejania danych z maili i arkuszy.
3. Faktury i rozliczenia
Tu decyduje się, czy klient będzie wracał.
Firmy B2B oczekują nie tylko faktur, ale też rozliczeń cyklicznych, terminów płatności i przejrzystości. Dlatego nowoczesne platformy oferują:
- automatyczne fakturowanie po realizacji zamówienia,
- powiązanie zamówień z fakturami i dokumentami WZ,
- historię faktur i płatności w panelu klienta,
- integrację z ERP (np. Subiekt, enova, SAP).
Z mojej praktyki: wdrożenie takiego systemu potrafi zmniejszyć liczbę zapytań o duplikaty faktur o ponad 90%.
Zespół księgowy wreszcie może zająć się analizą, a nie kopiowaniem dokumentów, a klienci mają pełną przejrzystość — 24/7.
4. Automatyzacja i monitoring
Całość najlepiej działa, gdy systemy współpracują ze sobą jak dobrze zsynchronizowany zespół:
Logowanie → Wybór produktów (wg ról i cennika) → Zatwierdzenie → Wystawienie faktury → Integracja z ERP.
Wtedy sklep przestaje być tylko miejscem zakupów — staje się częścią firmowego ekosystemu.
To oszczędność nie tylko czasu, ale i nerwów.
Integracje i automatyzacje w B2B — jak połączyć sklep z ERP, WMS i CRM bez bólu głowy
Każdy rosnący biznes B2B w pewnym momencie dociera do ściany.
Zamówienia lecą z każdej strony, dane się rozmijają, a każdy dział pokazuje inne liczby.
ERP mówi jedno, magazyn drugie, a handlowiec – „chyba”.
Wtedy pada to słynne pytanie:
„Czy da się to wszystko połączyć, żeby działało samo?”
Da się — ale tylko wtedy, gdy zaczynasz od planu danych, a nie od przypadkowych wtyczek.
1. Zasada „źródła prawdy”
Każdy typ danych powinien mieć swoje jedno źródło prawdy — system, z którego inne pobierają informacje.
Przykład:
- ERP to źródło danych o produktach, cenach i fakturach,
- WMS zarządza stanami magazynowymi,
- CRM trzyma historię kontaktów i relacje z klientami,
- e-commerce prezentuje dane i przyjmuje zamówienia.
Kiedy każdy system jest „trochę” źródłem, powstaje chaos. Dlatego przed integracją warto jasno ustalić, gdzie żyją konkretne dane i kto za nie odpowiada.
2. Kolejność wdrożeń — mała rzecz, a robi różnicę
Częsty błąd: „najpierw zróbmy sklep, integrację dodamy później.”
To prawie zawsze kończy się problemami.
Dużo bezpieczniej jest działać od backendu do frontu:
- uporządkuj dane w ERP (produkty, jednostki, ceny, stany),
- podłącz WMS i sprawdź, czy stany aktualizują się w czasie rzeczywistym,
- dopiero potem połącz e-commerce, który te dane pobiera i wysyła zamówienia z powrotem.
Taka kolejność pozwala uniknąć niespodzianek i ręcznych „łat” w danych.
3. Automatyzacje, które naprawdę oszczędzają czas
Największe efekty dają drobne rzeczy. Kilka przykładów z praktyki:
- automatyczne faktury po realizacji zamówienia (oszczędność 3–4 godziny tygodniowo w księgowości),
- powiadomienia o niskich stanach magazynowych,
- synchronizacja statusów zamówień między ERP a sklepem,
- automatyczne eksporty leadów z e-commerce do CRM,
- raporty KPI wysyłane zespołowi co poniedziałek rano.
To właśnie te małe automatyzacje sprawiają, że firma działa płynnie, zamiast nieustannie gasić pożary.
4. „Pułapka nadintegracji” — czyli kiedy jest tego za dużo
Bywa też odwrotnie — integracji jest za dużo.
Każda ma swój „łącznik”, każdy system wymaga kolejnej aktualizacji… i nagle ktoś musi pilnować automatyzacji, żeby automatyzacja działała.
Rozwiązanie? Prosta zasada odpowiedzialności:
- ERP odpowiada za ceny,
- WMS za stany,
- CRM za relacje,
- e-commerce – za prezentację i przyjmowanie zamówień.
Brzmi banalnie, ale działa. I pozwala zachować zdrowy balans między automatyzacją a kontrolą.
Proste, ale działa.
Przykład z praktyki
Firma z branży spożywczej, z którą współpracowaliśmy, miała trzy systemy: ERP Subiekt, magazyn WMS i prosty sklep B2B oparty na WooCommerce.
Każdy z nich działał poprawnie, dopóki nie pojawiło się 200 zamówień miesięcznie.
Zaczęły się różnice w stanach, duplikaty klientów i błędne faktury.
Po wdrożeniu integracji (ERP → WMS → e-commerce) i automatycznym eksportowaniu danych o produktach i cenach, zespół zaoszczędził ok. 12 godzin tygodniowo na ręcznej obsłudze zamówień.
A co najważniejsze – klienci przestali dzwonić z pytaniami o dostępność i status.
Najczęstsze błędy przy wdrażaniu e-commerce B2B i jak ich uniknąć
Budowa platformy B2B to nie tylko kwestia technologii. To projekt organizacyjny, który dotyka sprzedaży, logistyki, marketingu i finansów — a czasem także cierpliwości całego zespołu.
Z zewnątrz może wyglądać jak „kolejny sklep internetowy”, ale pozory potrafią być mylące. W rzeczywistości o sukcesie (albo frustracji) decydują drobiazgi: kto podejmuje decyzje, jak wygląda komunikacja między działami i czy ktoś w ogóle trzyma to wszystko w ryzach.
1. Brak właściciela projektu
To klasyk.
W wielu firmach wdrożenie sklepu B2B trafia gdzieś „pomiędzy działy” — trochę sprzedaż, trochę IT, trochę logistyka. W efekcie nikt nie ma pełnego obrazu, a każdy „czeka na input”. Projekt trwa, faktury lecą, a decyzje... nie zapadają.
Z moich obserwacji wynika, że brak jednej osoby odpowiedzialnej potrafi wydłużyć wdrożenie nawet o kilka miesięcy.
Rozwiązanie jest proste (choć nie zawsze wygodne): wyznacz właściciela projektu.
Nie musi być programistą, ale powinien rozumieć klientów, procesy zakupowe i priorytety biznesowe — czyli wiedzieć, co jest naprawdę ważne: czas, koszt czy elastyczność.
W projektach, które prowadziłem, różnica była wyraźna. Tam, gdzie był jasno określony właściciel, prace kończyły się średnio o 30% szybciej. Przypadek? Raczej nie.
2. Przerost funkcji nad potrzebami
To zjawisko, które lubię nazywać „syndromem konferencyjnym”.
Ktoś był na wydarzeniu o e-commerce, zobaczył imponujący dashboard i stwierdził: „My też tak chcemy!”
Problem w tym, że rozwiązania typu enterprise rzadko sprawdzają się w mniejszych firmach.
Zamiast kopiować cudze pomysły, lepiej zacząć od MVP — Minimum Viable Product.
Niech sklep realizuje kluczowe procesy: zamówienie, fakturę, płatność, status. Reszta może poczekać. Po kilku tygodniach realnego użytkowania łatwo zobaczysz, czego naprawdę brakuje.
W jednej z firm, z którą współpracowałem, wdrożenie okrojonej wersji sklepu przyniosło 80% efektu w 20% czasu.
Czasem mniej naprawdę znaczy więcej — zwłaszcza na początku.
3. Brak kontroli kosztów utrzymania
Wdrożenie to dopiero początek wydatków.
„Platforma kosztowała mniej, niż myślałem… dopóki nie przyszły faktury miesięczne” — to zdanie słyszałem więcej razy, niż chciałbym przyznać.
Hosting, licencje, aplikacje, integracje, kopie zapasowe — każdy z tych elementów wydaje się drobiazgiem, ale w skali roku potrafi urosnąć do poważnej pozycji w budżecie.
W jednym z projektów klient wydawał ponad 2000 zł miesięcznie na aplikacje, z czego połowa miała dokładnie te same funkcje.
Rozsądniej jest raz na kwartał robić audyt kosztów — przejrzeć wszystkie subskrypcje i sprawdzić, które naprawdę przynoszą wartość.
Dobrą praktyką jest też ustalenie progu decyzyjnego, np. każda nowa aplikacja powyżej 100 zł/miesiąc wymaga uzasadnienia ROI.
Brzmi biurokratycznie? Może, ale działa.
4. Brak planu aktualizacji i testów
E-commerce B2B to nie statyczny system — raczej żywy organizm, który co chwilę dostaje nowe dane, integracje i poprawki.
Bez regularnych aktualizacji zaczyna się psuć. Czasem po cichu, czasem spektakularnie — na przykład w piątek wieczorem, tuż przed weekendem.
Wielu przedsiębiorców pomija etap testów, bo „przecież działało”. Problem w tym, że to, co działało w zeszłym tygodniu, po aktualizacji już niekoniecznie musi.
Warto więc:
- ustalić harmonogram aktualizacji (np. raz w miesiącu),
- po każdej zmianie uruchamiać tzw. smoke testy — sprawdzić logowanie, koszyk, faktury, stany,
- mieć środowisko testowe (staging), by nie ryzykować błędów na produkcji.
To nie są wielkie rzeczy, ale potrafią uratować nerwy, reputację i kilka weekendów.
5. Niedoszacowanie wsparcia klienta
Klienci B2B nie mają więcej cierpliwości niż konsumenci detaliczni — czasem wręcz odwrotnie.
Jeśli coś nie działa, nie będą szukać rozwiązania. Po prostu zadzwonią do handlowca.
I wtedy handlowiec, zamiast sprzedawać, spędza pół dnia na rozwiązywaniu problemów z logowaniem lub fakturą.
Rozsądne minimum? Prosty helpdesk lub live chat — nawet w formie WhatsAppa czy komunikatora na stronie.
Do tego FAQ z odpowiedziami na najczęstsze pytania: logowanie, faktury, dostęp, rabaty.
A jeśli budżet pozwala, prosty chatbot też może się przydać — o ile nie próbuje udawać człowieka.
Wbrew pozorom, dobrze działające wsparcie nie jest kosztem. To inwestycja, która często decyduje, czy klienci zostaną, czy uciekną do konkurencji.
Na koniec
Większość błędów przy wdrażaniu B2B nie wynika z technologii, tylko z organizacji i braku planu.
Czasem wystarczy jeden człowiek z decyzyjnością, odrobina dyscypliny w kosztach i prosty proces testów, żeby projekt działał latami bez dramatów.
Z mojej perspektywy lepiej mieć prostszą, ale dobrze zarządzaną platformę, niż rozbudowany system, którego nikt w firmie nie rozumie.
Technologia jest narzędziem. To, co naprawdę decyduje o sukcesie, to sposób, w jaki ludzie z niej korzystają.
Plan wdrożenia i rozwój w czasie (30/60/90 dni)
Budowa sklepu B2B to proces. I jak każdy projekt biznesowy, potrzebuje rytmu — takiego, który pozwala zespołowi i klientom złapać oddech, a nie gonić za wszystkim naraz.
Zbyt wiele firm próbuje uruchomić wszystko od razu: platformę, integracje, cenniki, automatyzacje i jeszcze kampanię reklamową na dokładkę.
Efekt? Trzy miesiące pełne chaosu i... żadnej sprzedaży.
Z mojej perspektywy najlepsze wdrożenia B2B to te, które rozwijają się etapami — każdy krok przynosi realną wartość, a nie tylko kolejną listę zadań do odhaczenia.
30 dni — fundamenty i szybkie uruchomienie
Pierwszy miesiąc to czas, by zbudować MVP (Minimum Viable Product) – wersję sklepu, która po prostu działa. Nie wszystko musi być idealne. W tym momencie ważniejsze jest ruszyć, niż mieć „wszystko dopięte”.
Kluczowe działania:
- wybór platformy (SaaS, open-source lub headless – zależnie od budżetu i ambicji),
- import katalogu produktów z ERP,
- konfiguracja logowania i ról użytkowników,
- ustawienie metod płatności i dostaw,
- test procesu zakupowego i wystawiania faktur.
Cel: pierwsze testowe zamówienia od rzeczywistych klientów — nawet jeśli są to znajomi kontrahenci, którzy pomogą wychwycić błędy.
Ten etap często obnaża słabe punkty systemu, ale to właśnie o to chodzi. Lepiej je odkryć przy pięciu zamówieniach niż przy pięciuset.
60 dni — optymalizacja i pierwsze automatyzacje
Po miesiącu sklep zaczyna „żyć”. Pojawiają się pierwsi klienci, dane i feedback. To moment, w którym warto się na chwilę zatrzymać i spojrzeć, co naprawdę działa.
Niektóre firmy w tym miejscu zaczynają eksperymentować z dodatkowymi funkcjami — i to błąd.
Lepiej najpierw poukładać procesy.
Kluczowe działania:
- integracja z ERP i WMS (produkty, stany, faktury),
- wdrożenie automatycznych powiadomień o statusach zamówień,
- konfiguracja rabatów i indywidualnych cenników,
- proste automatyzacje marketingowe (np. przypomnienia o niezłożonym zamówieniu),
- uporządkowanie danych klientów i produktów.
Cel: mniej ręcznej pracy, więcej spójności w danych i większa przewidywalność.
Na tym etapie warto też zdefiniować pierwsze wskaźniki KPI — np. średnią wartość zamówienia (AOV) albo czas od złożenia zamówienia do faktury. Te dane mogą później okazać się bezcenne przy skalowaniu.
90 dni — skalowanie i rozwój
Po trzech miesiącach sklep zwykle działa stabilnie. To ten moment, kiedy przestaje być „projektem IT”, a zaczyna być kanałem sprzedaży.
Teraz celem nie jest już testowanie, tylko rozwój — lepsze dane, lepsze procesy, większy zasięg.
Kluczowe działania:
- integracja z CRM i systemami marketing automation,
- wdrożenie raportów sprzedażowych i dashboardów KPI (GMV, CR, LTV),
- testy wydajności (CWV, cache, mobile),
- wprowadzenie wersji językowych i walut (jeśli planujesz ekspansję),
- rozpoczęcie działań SEO i publikacji treści B2B.
Cel: pełna kontrola — nad procesem, danymi, raportami i planem rozwoju.
Od tego momentu e-commerce B2B może działać jak maszyna, która nie potrzebuje codziennego doglądania.
Wskazówka z praktyki
Najlepsze projekty B2B mają prosty rytm: jeden miesiąc, jeden cel biznesowy.
Nie techniczny. Nie marketingowy. Biznesowy.
Na przykład: skrócenie czasu realizacji zamówień o 20%, zwiększenie średniej wartości koszyka, zmniejszenie kosztu obsługi klienta.
Takie podejście może wydawać się zbyt proste, ale to właśnie prostota pozwala utrzymać tempo i nie zgubić sensu po drodze.
B2B to nie projekt IT — to inwestycja w porządek i skalę
Nowoczesny e-commerce B2B nie polega na tym, żeby „mieć platformę”.
Chodzi o coś znacznie ważniejszego: połączenie sprzedaży, logistyki i relacji z klientami w jeden spójny, przewidywalny system.
Nie na miesiąc, ale na lata.
To proces dojrzewania — od prostego katalogu z cennikiem po zautomatyzowany kanał sprzedaży, który sam wystawia faktury, pilnuje stanów i pozwala zespołowi zająć się tym, co naprawdę istotne: sprzedażą i relacjami.
Z mojego doświadczenia wynika jedno:
Najlepsze sklepy B2B wcale nie są największe. Są te, które mają jasny plan i konsekwentnie się go trzymają.
Reszta to kwestia czasu — i konsekwencji.
Mikro-case: B2B w praktyce
Jeden z naszych klientów — polski producent akcesoriów biurowych — przez lata sprzedawał do hurtowni w klasyczny sposób: przez e-mail i telefon.
Z pozoru działało to całkiem sprawnie, ale w praktyce handlowcy spędzali długie godziny na potwierdzaniu stanów magazynowych, aktualizowaniu cenników i wysyłaniu faktur.
Każde zamówienie wymagało kilku wiadomości, kilku telefonów i sporo cierpliwości.
W pewnym momencie firma uznała, że tak dalej się nie da.
Wdrożyliśmy dla nich sklep B2B z rolami użytkowników i integracją ERP → e-commerce → CRM.
Nie wszystko poszło od razu gładko — jak to zwykle bywa, pierwsze tygodnie wymagały dopracowania danych i edukacji klientów — ale efekty przyszły szybko:
- czas obsługi pojedynczego zamówienia spadł o około 70%,
- klienci zaczęli samodzielnie pobierać faktury i śledzić przesyłki,
- handlowcy wreszcie mogli zająć się sprzedażą, a nie „obsługą” zamówień.
Po trzech miesiącach sklep nie był już dodatkiem do sprzedaży — stał się jej głównym kanałem.
Zespół zyskał pełną kontrolę nad danymi, cashflow i relacjami z klientami.
Co ciekawe, nikt nie mówił o „automatyzacji” w wielkim stylu.
To raczej mały krok, który uwolnił dziesiątki godzin w każdym tygodniu i pokazał, że B2B w praktyce nie musi oznaczać rewolucji — wystarczy dobrze zaplanowana ewolucja.
Zacznij od rozmowy, nie od platformy
Nie musisz od razu wiedzieć, czy Twoje B2B powinno działać na Shopify, Shopware czy WooCommerce.
Najpierw sprawdź, jakie procesy naprawdę chcesz zdigitalizować i co przyniesie największy zwrot.
Umów bezpłatną 20-minutową konsultację — pomożemy Ci:
- wybrać właściwą platformę i architekturę,
- zaplanować integracje (ERP, CRM, WMS),
- i policzyć realne koszty utrzymania (TCO).
Powiązane artykuły w serii
Jeśli dopiero budujesz swój e-commerce od podstaw, ten tekst to część większego przewodnika o wyborze technologii i planowaniu sklepu online.
Zobacz też inne artykuły z tej serii, które pomogą Ci zaplanować cały proces krok po kroku:
- Porównanie platform e-commerce – wybierz mądrze
Jak dobrać rozwiązanie do budżetu, zespołu i tempa wzrostu — z tabelami, przykładami i kryteriami 5K. - Koszty miesięczne sklepu internetowego – jak policzyć TCO i nie przepalić budżetu
Praktyczny przewodnik po kosztach utrzymania: od abonamentów i wtyczek po logistykę i marketing. - Migracja sklepu bez utraty SEO – krok po kroku
Co zrobić, by przenieść sklep lub platformę bez utraty widoczności i sprzedaży. - Headless czy klasyczny sklep internetowy?
Dla kogo headless ma sens, a kiedy prosta platforma wygrywa szybkością i niższym TCO.
Checklista „na start” — zanim ruszysz z projektem B2B
- Zdefiniuj rolę sklepu B2B – czy to kanał dla obecnych klientów, czy nowy rynek.
- Oceń potrzeby funkcjonalne – logowanie, role, cenniki, integracje.
- Ustal źródła prawdy – które systemy będą zarządzać produktami, cenami, klientami.
- Wybierz platformę – SaaS, open-source czy headless (na dziś i za 12 miesięcy).
- Przygotuj MVP plan – co uruchamiasz w 30, 60 i 90 dni.
- Ustal właściciela projektu – osoba decyzyjna z wiedzą o sprzedaży i procesach.
- Zaplanuj przeglądy i aktualizacje – cykl miesięczny lub kwartalny.
Zanim wystartujesz z e-commerce B2B — poznaj odpowiedzi na najważniejsze pytania
Sklep B2B jest projektowany z myślą o klientach biznesowych — ma logowanie, indywidualne cenniki, rabaty, limity kredytowe i zamówienia hurtowe.
Zazwyczaj nie ma publicznego koszyka, a zakupy odbywają się po zalogowaniu.
To bardziej narzędzie do zarządzania relacjami z kontrahentami niż typowy sklep „dla wszystkich”.
W zależności od złożoności:
- Prosty sklep B2B (MVP) – od ok. 15–25 tys. zł,
- Średni sklep z integracjami ERP/WMS – 30–60 tys. zł,
- Zaawansowany system z rolami, PIM i headless frontem – 80–150 tys. zł+.
Do tego dolicz miesięczne utrzymanie (hosting, appki, backupy) ok. 500–2000 zł.
Większość małych firm zaczyna od prostego MVP, a rozbudowuje system dopiero po kilku miesiącach.
Najczęściej wybierane to:
- Shopware – stabilna architektura i wsparcie B2B (role, workflowy),
- WooCommerce + pluginy B2B – dla mniejszych firm i prostych procesów,
- PrestaShop – popularna w UE, dobra dla modeli hybrydowych B2B/B2C,
- Headless (np. Shopify + frontend Next.js) – dla firm z kilkoma rynkami lub niestandardowym UX.
Nie ma jednej „najlepszej” — wszystko zależy od ilości SKU, procesów, zespołu i planów wzrostu.
Najbezpieczniej etapami:
- Uporządkuj dane w ERP (produkty, ceny, stany).
- Połącz ERP → e-commerce (import danych, eksport zamówień).
- Dodaj CRM, który synchronizuje klientów i historię kontaktów.
Dobra integracja opiera się na zasadzie „jednego źródła prawdy” – każdy typ danych (np. produkty, klienci) ma jeden system nadrzędny.
W ten sposób unikasz duplikacji i błędów w stanach lub cenach.
Na początek wystarczy prosty zestaw funkcji:
- logowanie i panel klienta,
- indywidualne cenniki i rabaty,
- generowanie faktur i historia zamówień,
- integracja z ERP i metodami dostawy,
- prosty system zapytań ofertowych.
Dopiero później można dodawać PIM, automatyzacje marketingowe czy headless front — gdy system już „zarabia na siebie”.

Praktyczny hub - jak wybrać platformę, policzyć TCO, zaplanować migrację i architekturę (monolit, pół-headless, headless).

Plusy i minusy Shopify, Woo, Presta, Shopware, Shoper, IdoSell. Decyzja w 5 minut: czas, koszt, elastyczność.

Jak ustawić płatności, checkout i dostawy w PL/UE: BLIK, P24, punkty odbioru, etykiety, zwroty, Allegro/eBay. Szybkie wygrane dla CR.

Porządkuj dane, KPI i automaty, zaplanuj integracje ERP/WMS/CRM. Praktyczne checklisty i case’y, by mały zespół dowoził jak duży.

Dowiedz się, jak zoptymalizować sklep internetowy pod kątem SEO – technika, treści i linkowanie, które przekształcają ruch w sprzedaż.

Dowiedz się, czym są UX i UI w sklepie internetowym, jakie elementy wpływają na ścieżkę zakupową oraz jak mała i średnia firma może poprawić wygląd i użyteczność swojego sklepu